Sprawiedliwy z Warty
Jest małe miasteczko na Wartą o tej samej nazwie co rzeka. W tym miasteczku jest mały żydowski cmentarzyk. Stare macewy przypominają, czasy, kiedy tu tętniło życie według różnych obrządków religijnych.
W 1922 r. miejscowy muzykant – klezmer, zdolny skrzypek, fryzjer z zawodu Abram Proch wraz ze swymi braćmi założył strażacką orkiestrę dętą, której był pierwszym kapelmistrzem. Taneczna orkiestra Prochów słynęła w okolicy. Obsługiwała wesela i zabawy u Polaków. Grywali na dworach dziedziców.
Wspólnie z Chórem Męskim “Lutnia”, którym dyrygował Jan Cwendrych, urządzali bezpłatne występy dla mieszkańców okolicznych wsi, tzw. majówki. Koncertowali w Małkowie, Mikołajewicach, a także w lasach krakowskich i koło Pierzchniej Góry.
Abram Proch założył także niewielki zespół mandolinistów, w którym grali młodzi Polacy. Dołożył wiele starań w celu umuzykalnienia młodzieży polskiej i żydowskiej.
Od początków XIX w. wzrastał w gminie wpływ chasydyzmu, Na czoło wysunęli się przywódcy zwani cadykami, którzy byli pośrednikami między Bogiem a ludźmi.
Aktywnymi instytucjami w Warcie były BIKUR HOLIM – Bractwo Opiekujące się Chorymi, GMILUTH CHASSIDIM – Pożyczka Grzecznościowa Bezprocentowa, Bank Ajzensztajna przy ul. Dobrskiej, BRURIA – Zgromadzenie Pobożnych Kobiet, CHEVRA KADISHA – Bractwo Pogrzebowe obsługujące jednocześnie Fundację dla Umysłowo Chorych, CHEBRI MIZRACHI – Partia Religijna.
Znany był socjalistyczny BUND, który swe uroczyste przemarsze rganizował u dziedzica Mazurkiewicza w Mikołajewicach. Istniała Biblioteka imienia Icchaka Laib Pereca i polska imienia Henryka Sienkiewicza przy ul. Klasztornej. Egzystowała Kuchnia Publiczna, Przedszkole. Od 1918 r. Kółko Dramatyczne. Działały organizacje młodzieżowe: ZEIRE HAMIZRACHI, HECHALUTZ, HANOAR HACYJONI – Żydowska Organizacja Skautowa Gniazdo w Warcie, Organizacja Dziewcząt. Sportowcy zrzeszali się w klubie ASHER – Orzeł – piłka nożna i MAKKABI – gimnastyka i piłka nożna.
To wszystko zniknęło. Niemcy i nie tylko dokonali w Warcie unicestwienia społeczności żydowskiej. Jak wszędzie.
W Warcie, w okresie Świąt Bożego Narodzenia, w kościele Bernardynów jest organizowana ruchoma szopka. Wielka to atrakcja dla dzieci. A po środku leży małe żydowskie dziecko w otoczeniu żydowskich rodziców. Są też przedstawiciele wielu zawodów uprawianych przez żydów, krawcy, piekarze, karczmarze, handlarze… zupełnie jak w przedwojennej Warcie.
Niemcy w tym kościele też zgromadzili żydów.
2 sierpnia 1942 r. okupant przystąpił do likwidacji żydowskiej dzielnicy w Warcie. Bardzo wcześnie rano całe getto otoczono gęsto uzbrojonymi posterunkami. Wypędzanych brutalnie z domów gromadzono na ul. Garbarskiej i Piekarskiej, następnie skierowano kolumnę do kościoła św. Mikołaja w Warcie, gdzie wszystkich zamknięto na klucz. W międzyczasie przeprowadzono selekcję i młodych, zdrowych przeważnie rzemieślników w liczbie 382 skierowano właśnie do kościoła Ojców Bernardynów i także ich tam zamknięto na klucz. Na drugi dzień wszystkich wywieziono do getta w Łodzi. Potem posyłano ich do obozów zagłady. Wielu z nich przeżyło wojnę.
Ale tylko dziewięciu dawnych mieszkańców Warty, prawie cudem ocalałych, powróciło do swego miasta. Niestety tylko na chwilę. Jednak i tym razem nie zaznali należnego im spokoju. Działające grupy uzbrojonych ludzi, w dniu 13 grudnia wtargnęły do miasta i na rogu ul. Dobrskiej (dziś 20 Stycznia) i Małego Rynku zastrzelili dwóch Żydów – Mosze Szajnika i Meira Lajba Rozenwalda. Po tym wydarzeniu, jeszcze tej samej nocy wszyscy Żydzi wyprowadzili się w nieznane.
Zbrodnię tą przypisuje się oddziałowi „Groźnego”. Sprawców nie znaleziono, nie ukarano. Czy to warto wszczynać śledztwo dla dwóch żydów?
A na stronie internetowej ”Nasze miasto” region sieradzki, miejscowy regionalista Tadeusz Żak odrzuca utrzymującą się do tej pory wersję mówiącą o egzekucji. Jak podaje, najprawdopodobniej jeden z Żydów został faktycznie zastrzelony przez jednego z partyzantów, mieszkańców Warty, ale z pobudek osobistych (sprawca przed wojną był winien ofierze duże pieniądze, po tym zdarzeniu miał niebawem uciec z oddziału). Drugi mężczyzna zginął, bo się za ofiarą wstawił. Tak, więc „żołnierze wyklęci” mają czyste sumienie. Tym bardziej, że ich spotkał podobny los.
„Najbardziej tragiczny moment dla oddziału „Groźnego” nastąpił w marcu 1946 roku, kiedy to został osaczony. – pisze pan Żak. Po krótkiej wymianie ognia i wobec przeważających sił UB, MO i WP partyzanci poddali się. „Groźny” nie chcąc dostać się w ręce bezpieki strzelił sobie w głowę. Jego zwłoki nigdy nie zostały odnalezione”.
Historia warciańskich żydów ma jednak swój epilog. Stworzył go i opisał pan Ireneusz Ślipek.
„ Już od 1984 r. podjąłem walkę z władzami o pozostawienie zabytkowego cmentarza żydowskiego w Warcie w jego dawnych granicach, usunięcie z niego dzikiego wysypiska śmieci, ogrodzenie i ustawienie znajdujących się tam leżących nagrobków. Z moimi postulatami nie liczył się nikt. Nie miałem żadnego poparcia także u działaczy kultury.
Pan Ireneusz Ślipek
Dnia 7 marca i w kwietniu 1985 r. przystąpiono do wyrywania ciągnikiem stojących jeszcze nagrobków, w tym macew. Po moim proteście roboty te przerwano. Jednak w dniach 26.11-2.12.1986 r. władze miasta przystąpiły zdecydowanie do likwidacji tego Świętego Miejsca. Zajęła się tym specjalna ekipa z Łodzi, która wyrwała resztę stojących macew, wydobyła z ziemi około 250 tylko w części północnej cmentarza i wszystko przewiozła na wyznaczone miejsce. Na mój wniosek poprzez Związek Religijny Wyznania Mojżeszowego w PRL, minister ds. Wyznań, prof. Adam Łopatka dnia 2 grudnia 1986 r. przerwał niszczenie cmentarza żydowskiego i dalszą jego dewastację. W tym dniu ocalał tylko jeden stojący nagrobek – macewa zmarłej w 1936 r. Jochewed. Jak się później okazało, ta zmarła Ewa – Jochewed dała nowe życie zniszczonemu kompletnie kirkutowi.
Dnia 8 grudnia 1986 r. do Warty przybyła delegacja Żydów z Warszawy i z władzami miejscowymi i wojewódzkimi z Sieradza podpisała porozumienie, na mocy, którego cały obiekt ocalał w swych dawnych granicach. Ponadto tutejsze władze zobowiązały się na piśmie do usunięcia dzikiego wysypiska śmieci z cmentarza, przewiezienia z powrotem wszystkich macew na swe dawne miejsca i ogrodzenie obiektu.
W styczniu 1987 r. bez żadnych funduszy i sponsorów własnymi rękoma zacząłem usuwać śmietnisko z całego cmentarza i przystąpiłem do podnoszenia i ustawiania nagrobków zgodnie z tradycją wyznawców religii mojżeszowej. Pod moim społecznym nadzorem w listopadzie 1987 roku cały cmentarz został ogrodzony płytami żelbetonowymi. W dniach 25-29.07.1991 r. przewiozłem wynajętym ciągnikiem i przy pomocy kilku robotników ponad 250 macew na ich dawne miejsca, skąd były wyrwane w listopadzie i grudniu 1986 r. Koszt pracy maszyn usuwających śmietnisko, transport wywożący te śmieci, ogrodzenie z robocizną i przewiezienie wspomnianych 250 płyt pokrył Urząd Miasta w Warcie, Wojewódzki Konserwator Zabytków w Sieradzu i Urząd Rady Ministrów w Warszawie.
Tak to, jeden człowiek uratował przynajmniej pamięć o dawnych mieszkańcach Warty. Potomkowie tych, co przeżyli mogą spokojnie modlić się za zmarłych i pomordowanych.