Pamiętnik 2023
Czekam spokojnie na finał październikowej wygranej, a na codzień piszę. piszę, piszę. I jak się okazuje to pisanie przynosi odrobinę zaszczytu, bo oto dostałem medal 600lecia Łodzi. Jestem jednym z 600 żyjących, wielce zasłużonych dla Łodzi, osób. Miło mi!
WYGRALIŚMY WIĘKSZOŚĆ W POLSKIM PARLAMENCIE.
15 października postawiliśmy tamę rządom Prawa i Sprawiedliwości.
I co, i co, i co?
I nic, i nic, i nic, i nic.
Nic, kochani, więcej z nas nie wyciągniecie – jak śpiewali Andrzej i Maja Sikorowscy
I tak samo brzmiał przekaz polityczny od Pana Dudy, który się nie spieszy, albowiem PiS miał jeszcze tyle pieniędzy do rozdania…
Obejrzałem niemiecki film „Strefa Interesów”, o prywatnym życiu rodziny Rudolfa Hessa, komendanta obozu Auschwitz-Birkenau, życiu w cieniu obozu po raz kolejny pokazuje degenerację Niemców, nie nazistów, ale sporej części Niemców. Zona Hessa jest wszak normalną Niemką, która się dobrze urządziła w Oświęcimiu, co jej się słusznie należy. Żydzi nawet jej nie usługują, „Żydzi są tam” – wskazuje na to, co za murem.
Żydzi są tam… tak jak tam byli moi przyjaciele Romek Frister czy Sanuel Pisar ojczym aktualnego sekretarza stanu Antony Blinkena…
Obejrzałem to tuż przed 1 listopada, dniem wspomnień. Jak co roku odwiedziłem groby rodzinne i przyjaciół: Zbyszka Wojciechowskiego, Jurka Katarasińskiego mojej wychowawczyni, profesor Haliny Kamińskiej, profesora Subocza. ale przede wszystkim mojej mamy…
Najwyraźniej przez dwa miesiące nie miałem wiele do powiedzenia, skoro nic nie notowałem w moim pamiętniku. A jednak…
Wydarzeniem roku było ukazanie się drugiego tomu wspomnień absolwentów mojego liceum, czyli popularnego łódzkiego Kopra i pierwsze recenzje jej bohaterów i czytelników.
Hanna Gill-Piątek, posłanka napisała:
Łódzki "Koper" to szkoła, z której wyszły całe pokolenia osób o ciekawych życiorysach. Przez 2 lata Krzysztof Turowski zbierał pracowicie wywiady z absolwentami I LO, żeby wydać je w formie książki. Zajrzałam do środka i jakbym znów weszła do zabytkowego gmachu na Więckowskiego - tyle Was tam, przyjaciele, czasem dawno nie widziani. Dziękuję autorowi za ten wysiłek, bo "Koper to my" to nie tylko szkolne wspomnienia, ale rzetelnie przygotowany kawałek historii Łodzi. Ważny prezent na 600-lecie miasta i zbliżające się 120-lecie szkoły.
Marcin Masłowski, rzecznik Urzędu Miasta Łodzi:
Szkoło, nasza szkoło! Krzysztof Turowski dziękuję za wspaniałą pamiątkę.
Eliza Kuna, prawnik:
Z niekłamaną przyjemnością wypiłam dziś kawę z Krzysztof Turowskim – dziennikarzem i (podobnie jak ja) miłośnikiem Francji, a przede wszystkim kolegą ze wspólnej szkoły. Pretekstem do naszego spotkania był (kolejny już) tom rozmów i wspomnień wychowanków I LO w Łodzi wysłuchany, spisany i przelany na papier przez Krzysztofa „Koper to my”. Absolwentami naszej szkoły jest zapewne 1/3 łódzkich medyków, ale wśród nas są też operatorzy filmowi, liczni politycy, dziennikarze, dyplomaci… jestem dumna, że przez 4 lata mogłam być częścią wspólnoty ludzi myślących niezależnie, o horyzontach wykraczających dużo dalej aniżeli szkolne podręczniki. To, co przebija z tych wspomnień to fakt, że nasza szkoła ukształtowała w nas postawy prospołeczne, obywatelskie i że, do wychowania młodzieży wystarczy kawałek polany w górach, kilka namiotów i gitara 😎 Ocierając łezkę w oku, że czas licealny już nie wróci, mam nadzieję na kolejne spotkania w gronie wychowanków i nauczycieli, bo jest między nami niezwykła nić porozumienia niezależnie od różnic w PESELach, o czym przekonuję się przy każdym spotkaniu z absolwentami Kopra. Dziękuję Krzysztofowi za zaproszenie do rozmowy. Zdaję sobie sprawę, że moje dokonania wobec ogromu osiągnięć innych wspaniałych wychowanków są skromne. Niemniej niezmiennie, kiedy spotykam się z innymi jedynkowiczami, jestem dumna, że przez 4 lata mogłam być częścią wspólnoty ludzi myślących niezależnie, o horyzontach wykraczających dużo dalej aniżeli szkolne podręczniki.
Ach wspomnienia, wspomnienia… no to piszę dalej moje wspomnienia i spisuję wspomnienia moich koleżanek i kolegów. Odnoszę wrażenie, że jestem trochę jak Koszałek Opałek z książki Marii Konopnickiej „O krasnoludkach i sierotce Marysi”, nadworny kronikarz króla krasnoludków, Błystka.
Na stronie bryk.pl tak zabawnie opisano jego wygląd: Był bardzo stary. Jak wszystkie krasnoludki był maleńki, miał siwą brodę, okulary, był łysy. Nosił opończę z kapturem i chodaki. Do pasa miał przypięty kałamarz, na ramieniu niósł gęsie pióro, na plecach księgi. Zbierał i zapisywał legendy. Siedział on zazwyczaj pochylony nad ogromną księgą i gęsim piórem "(...) opisywał wszystko, co się od najdawniejszych czasów zdarzyło w państwie Krasnoludków, skąd się wzięli i jakich mieli królów, jakie prowadzili wojny i jak im się w nich wiodło".
Taki bardzo stary, to ja jeszcze nie jestem, ale opisywać lubię, a zatem…
W tym sezonie letnim i pewnie jesiennym też na trzy filmy warto było zwrócić uwagę:
francuska komedia „Moja zbrodnia”, czyli jak zbić popularność na niepopełnionej zbrodni, czeska, znakomita komedia „Sytuacja awaryjna” - Grupa pasażerów odkrywa, że ich pociąg jedzie bez maszynisty. Próbują zatrzymać skład lub wydostać się z niego. – i wreszcie „Kochanica Króla” wzruszający film o prawdziwej miłości króla Ludwika XV i jego faworyty Jeanne du Barry. Znakomita rola Johna Deepa w roli Jego Królewskiej Mości.
I tak dobiegło końca lato 2023.
Na zakończenie, zatem pojechaliśmy do Berlina. Odkąd Adam kupił mieszkanie na Kreuzbergu nożna swobodnie zwiedzać stolicę Niemiec i okolice.
Byliśmy w Neuegalerie i w Pergamonie, gdzie zachwyca Bizancjum we wszystkim, tak w wielkich mozaikach jak i w kunsztownej biżuterii. Nazional Neuegalerie, to niemal wyłącznie malarstwo niemieckie XX wieku od modernizmu po socrealizm z NRD. Uderza malarstwo antywojenne, zarówno w odniesieniu do I jak i do II wojny światowej. Na przykład malarstwo Franza Radziwiłła zatytułowany Flandren, Wohin in dieser Welt?
Pytanie do dziś aktualne i do dziś bez odpowiedzi!!!
Popłynęliśmy stateczkiem po Sprewie oglądając nowe zabudowy na nadbrzeżach, powłóczyliśmy się po Berlinie starym i nowym, ale przede wszystkim wybraliśmy się do Wannsee, gdzie w modernistycznej willi, w 1942 roku zdecydowano o „ostatecznym rozwiązaniu”, czyli eksterminacji Żydów.
Dziś tam wielce edukacyjne muzum… a obok willa znakomitego malarza niemieckiego impresjonizmu Maxa Libermanna. Wszystko zaś w wypoczynkowej dzielnicy nad jeziorem stanowiącym Mekkę dla berlińskich wodniaków.
I niby to koniec lata, a upały nie odpuszczają. Za to rozpoczyna się sezon kulturalny. Zatem na ekranach kilka ciekawych filmów z „Kochanicą króla” na czele. Film o zwykłej ludzkiej miłości na szczytach władzy, z brawurową rolą Johna Deepa w roli króla Ludwika XV, który za wszelką cenę zachował prawo do odrobiny człowieczeństwa i prywatności mimo zawistnych koterii i prób zniszczenia ukochanej króla, która wszak była nie z tych sfer. Ot nienawiść była jest i będzie w herbie wielkich i maluczkich.
Miło oglądało się film „Cicha dziewczyna” o potrzebie miłości tak u zaniedbanej dziewczynki, jak i osamotnionego starszego małżeństwa. Miłość jest zawsze w cenie, zwłaszcza bezinteresowna i nigdy jej dość w świecie pełnym zawiści, chamstwa i chciwości. Takie filmy po prostu robią człowiekowi dobrze, w przeciwieństwie do szlagieru sezonu, filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”.
Agnieszka sportretowała, tym razem, wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej widziane oczami z wielu stron, oczami potencjalnych emigrantów zwabionych przez reżim Łukaszenki linię graniczną z obietnicą łatwego przerzutu na Zachód. Oczami polskich i białoruskich pograniczników i oczami wolontariuszy śpieszących z pomocą biednym ludziom.
Nim jeszcze film wszedł na ekrany został entuzjastycznie przyjęty na festiwalu w Wenecji i obrzucony błotem przez aktualne polskie władze od prezydenta po ministrów, za rzekome kalanie polskiego munduru. W tej absurdalnej krytyce posunięto się nawet do odgrzania hasła z czasów II wojny światowej „tylko świnie siedzą w kinie” głoszonego przeciw filmom z arsenału goebelsowskiej propagandy. Owi krytycy filmu nie widzieli, ale błotem obrzucili i film i twórców.
Poszedłem i zobaczyłem. W istocie Holland ostro krytykuje zachowania żołnierzy straży granicznej po obu stronach. Mocniej po stronie białoruskiej niż polskiej, ale to nie jest krytyka żołnierza, tylko skurwysyńskich zachowań złych ludzi w niezwykle trudnych sytuacjach. Nie oni pierwsi, nie oni ostatni. Tak było podczas każdej wojny i w niemal każdej ekstremalnej sytuacji. Jednak to jest przede wszystkim film głęboko humanitarny pokazujący dramaty oszukanych ludzi i różne postawy ludzi wobec ludzkiego nieszczęścia, postawy niemal heroiczne, obojętne, dyskretnie pomagające i te bezlitosne.
I wreszcie sceny optymistyczne. Trzech uratowanych czarnoskórych młodzieńców spędza wieczór w domu gdzie mieszak dwoje młodych Polaków. Błyskawicznie odnajdują wspólny język, wspólne zainteresowania, wspólną muzykę. Nic ich nie dzieli, a tak wiele łączy. I zakończenie pokazujące zupełnie inną postawę polskiego społeczeństwa po wybuchu wojny na Ukrainie. Gościnność i serdeczność niemal wszystkich i wszędzie. Czym emigranci ukraińscy różnią się od tych z Afganistanu czy Syrii? Niczym. W tym przypadku reakcja społeczeństwa wyprzedziła reakcję władz i władza musiała podążać za wolą narodu. Ma granicy polsko-białoruskiej było, niestety, odwrotnie. Raz jeszcze górę wzięła ludzka obojętność, strach, a czasami podłość, tak jak to miało miejsce w getcie podczas wojny, jak działali szmalcownicy w kontrze do setek sprawiedliwych wśród narodów świata. Nie każdego oczywiście stać na poświęcenie czy wręcz bohaterstwo, ale każdy nie powinien być świnią. Może nawet nie chodzić do kina.
Na początku lipca spędziliśmy tydzień w Piszu na dorocznych warsztatach tanecznych pod bacznym okiem Mirka Krycha, który od 17 lat (od 2006 roku) usiłuje nauczyć nas perfekcyjnej techniki w tańcu, a my oporni, tańczymy mniej lub bardziej po swojemu. Dla mnie w tych spotkaniach z tańcem najważniejszy jest sam ruch i… jednak pewna estetyka tańca.
Podczas tego pobytu odwiedziliśmy przede wszystkim Leśniczówkę Pranie, gdzie w znakomity sposób odnowiono muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. To niebywała okazja do spotkania z jego poezją.
O, zielony Konstanty, o, srebrna Natalio!
Cała wasza wieczerza dzbanuszek z konwalią;
wokół dzbanuszka skrzacik chodzi z halabardą,
broda siwa, lecz dobrze splamiona musztardą,
widać, podjadł, a wyście przejedli i fanty -
O, Natalio zielona, o, srebrny Konstanty
Cóż za przyjemność była słuchać głosu poety mówiącego najpiękniejszy wiersz poświęcony matce:
Ona mi pierwsza pokazała księżyc
i pierwszy śnieg na świerkach,
i pierwszy deszcz.
Byłem wtedy mały jak muszelka,
a czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.
Kolejnym wydarzeniem było ukazanie się drugiego tomu wspomnień absolwentów mojego liceum, czyli popularnego łódzkiego Kopra i pierwsze recenzje jej bohaterów i czytelników.
Hanna Gill-Piątek, posłanka:
Łódzki "Koper" to szkoła, z której wyszły całe pokolenia osób o ciekawych życiorysach. Przez 2 lata Krzysztof Turowski zbierał pracowicie wywiady z absolwentami I LO, żeby wydać je w formie książki. Zajrzałam do środka i jakbym znów weszła do zabytkowego gmachu na Więckowskiego - tyle Was tam, przyjaciele, czasem dawno nie widziani.
Dziękuję autorowi za ten wysiłek, bo "Koper to my" to nie tylko szkolne wspomnienia, ale rzetelnie przygotowany kawałek historii Łodzi. Ważny prezent na 600-lecie miasta i zbliżające się 120-lecie szkoły.
Marcin Masłowski, rzecznik Urzędu Miasta Łodzi,
Szkoło, nasza szkoło! Krzysztof Turowski dziękuję za wspaniałą pamiątkę
Eliza Kuna, prawnik,
Z niekłamaną przyjemnością wypiłam dziś kawę z Krzysztof Turowskim – dziennikarzem i (podobnie jak ja) miłośnikiem Francji, a przede wszystkim kolegą ze wspólnej szkoły. Pretekstem do naszego spotkania był (kolejny już) tom rozmów i wspomnień wychowanków I LO w Łodzi wysłuchany, spisany i przelany na papier przez Krzysztofa „Koper to my”. Absolwentami naszej szkoły jest zapewne 1/3 łódzkich medyków, ale wśród nas są też operatorzy filmowi, liczni politycy, dziennikarze, dyplomaci… jestem dumna, że przez 4 lata mogłam być częścią wspólnoty ludzi myślących niezależnie, o horyzontach wykraczających dużo dalej aniżeli szkolne podręczniki. To, co przebija z tych wspomnień to fakt, że nasza szkoła ukształtowała w nas postawy prospołeczne, obywatelskie i że, do wychowania młodzieży wystarczy kawałek polany w górach, kilka namiotów i gitara 😎 Ocierając łezkę w oku, że czas licealny już nie wróci, mam nadzieję na kolejne spotkania w gronie wychowanków i nauczycieli, bo jest między nami niezwykła nić porozumienia niezależnie od różnic w PESELach, o czym przekonuję się przy każdym spotkaniu z absolwentami Kopra. Dziękuję Krzysztofowi za zaproszenie do rozmowy. Zdaję sobie sprawę, że moje dokonania wobec ogromu osiągnięć innych wspaniałych wychowanków są skromne. Niemniej niezmiennie, kiedy spotykam się z innymi jedynkowiczami, jestem dumna, że przez 4 lata mogłam być częścią wspólnoty ludzi myślących niezależnie, o horyzontach wykraczających dużo dalej aniżeli szkolne podręczniki.
Ach wspomnienia, wspomnienia… no to piszę dalej moje wspomnienia i spisuję wspomnienia moich koleżanek i kolegów. Odnoszę wrażenie, że jestem trochę jak Koszałek Opałek z książki Marii Konopnickiej „O krasnoludkach i sierotce Marysi”, nadworny kronikarz króla krasnoludków, Błystka.
Na stronie bryk.pl tak zabawnie opisano jego wygląd: Był bardzo stary. Jak wszystkie krasnoludki był maleńki, miał siwą brodę, okulary, był łysy. Nosił opończę z kapturem i chodaki. Do pasa miał przypięty kałamarz, na ramieniu niósł gęsie pióro, na plecach księgi. Zbierał i zapisywał legendy. Siedział on zazwyczaj pochylony nad ogromną księgą i gęsim piórem "(...) opisywał wszystko, co się od najdawniejszych czasów zdarzyło w państwie Krasnoludków, skąd się wzięli i jakich mieli królów, jakie prowadzili wojny i jak im się w nich wiodło".
Taki bardzo stary, to ja jeszcze nie jestem, ale opisywać lubię, a zatem…
W tym sezonie letnim i pewnie jesiennym też na trzy filmy warto zwrócić uwagę:
francuska komedia „Moja zbrodnia”, czyli jak zbić popularność na niepopełnionej zbrodni, czeska, znakomita komedia „Sytuacja awaryjna” - Grupa pasażerów odkrywa, że ich pociąg jedzie bez maszynisty. Próbują zatrzymać skład lub wydostać się z niego. – i wreszcie „Kochanica Króla” wzruszający film o prawdziwej miłości króla Ludwika XV i jego faworyty Jeanne du Barry. Znakomita rola Johna Deepa w roli Jego Królewskiej Mości.
I tak dobiega końca lato 2023.