Pamiętnik 2024
![Pamiętnik 2024](/imagefiller_1280x720.webp)
Spektakle, projekcje filmowe. Mniej lub bardziej udane wydarzenia artystyczne towarzyszą mi w wiosenne wieczory. Po stronie koszmary należy zapisać:
„Króla Leara” w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego z dyrektorem Englertem w roli tytułowej. To się ma nazywać nowoczesne odczytanie Shakespeare’a. Strasznie nowoczesne i straszne.
Film japoński Perfect days, czyli wycieczka po tokijskich szaletach w towarzystwie ich sprzątacza. Egzystencjalizm lub antyegzystencjalizm po japońsku. Istne harakiri na widzach.
Po stronie zauroczenia chyba tylko The Old Oak, Kena Loacha.
Pewnego dnia do miasteczka przyjeżdża autokar z uchodźcami z ogarniętej
wojną Syrii. Są to głównie kobiety, gromadka dzieci oraz kilku starszych
mężczyzn. I choć nie stanowią oni konkurencji na rynku pracy (której i tak nie
ma) reakcja mieszkańców jest zdecydowanie wroga. Jedynym człowiekiem,
który broni przybyszów przed agresywnym tłumem, jest właściciel
wspomnianego pubu, Thomas „TJ” Ballantyne (Dave Turner).
Niby nic nowego, a jednak pokazuje, że można po prostu jakoś żyć razem bez propagandowych stereotypów.
Poza tym poprawna ramotka w reżyserii Jandy, czyli „Dom Otwarty” Michała Bałuckiego w Teatrze Polskim i komedia Vanitas. Jeżeli, coś jeszcze było i zapomniałem, to znaczy, że nie było warte zapamiętania.
Zaś, wydarzenie, które z pewnością zapamiętam to przyznanie mi odznaki Zasłużonego dla I LO im. Kopernika w Łodzi, czyli mojego dobrego liceum. Wzruszyłem się.
I wiosna przyszła latoś bardzo wcześnie. W połowie kwietnia kwitną bzy i kasztany, a myśmy zafundowali sobie już przedsmak lata na Lanzarote, gdzie jest wielce sympatycznie, gdyby nie najazd Anglików. Na szczęście nie są wszędzie. Głównie siedzą na basenach i w pubach, jak to oni.
Ale wydarzeniem kwietnia był dla mnie spektakl Piwnicy pod Baranami prezentujący utwory napisane lub wykonywane dawniej przez Ewę Demarczyk i Marka Grechutę. Utwory wiadomo cudo, ówczesne wykonanie cudo, ale i dzisiejsze wykonanie przez młodych i starszych artystów wspaniałe. Dwie i pół godziny intelektualnej uczty. Jeśli gdzieś zobaczycie to na afiszu idźcie koniecznie. Organizatorem wieczoru jest Adria Art.
![20240408_214819.jpg](/imagethumb,20240408_214819.jpg,images,small,fm2)
Luty był ponoć najcieplejszym miesiącem od czasów pomiarów temperatury. Zapowiadało się na bardzo wczesną wiosnę, ale ta w marcu kaprysi. Raz jest kilkanaście stopni, a potem, nagle spada w nocy poniżej zera, w niektórych regionach.
Nie przeszkadza mi to odbywać codzienne spacery. Każdego dnia ponad, czasami grubo ponad 6000 kroków, czyli ponad 5 kilometrów.
Nie przeszkadza mi to pisać dwie książki jednocześnie, kolejny tom wspomnień absolwentów mojego liceum, czyli popularnego i najlepszego łódzkiego „Kopra” – „Koper to najpiękniejsze słowo świata czyli wspomnienia niebanalnych” oraz „Szufladę pełną ludzi” czyli moje wywiady sprzed lat ze wspaniałymi ludźmi nauki, kultury, a nawet polityki bo i z politykami zdarzało się mądrze pogadać. Kto to będzie czytał? Nie wiem! Wiem jednak, że warto zachować dla potomnych wspomnienia niebanalnych i o niebanalnych.
Zwłaszcza, że czasy są inne i takich ludzi już nie ma, albo jest ich coraz mniej. Podobnie jak zmienia się kultura, obyczaje i gusta.
Dlatego, będąc nieco staromodnym, z niebywałą przyjemnością obejrzałem film „Przesilenie zimowe”, jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem w ostatnich latach. Oto zgryźliwy profesor college’u zostaje sam w kampusie z jednym tylko uczniem, którego rodzice nie zabrali na święta zimowe. Krok po kroku następuje zbliżenie między dwoma nieprzyjaznymi postaciami i odkrywanie ich prawdziwych charakterów. Piękny, klasyczny film, jakby wzięty z lat siedemdziesiątych XX wieku. Takich filmów się nie zapomina podobnie jak hiszpańskiego obrazu „Mistrzowie” o tym jak można zaangażować niepełnosprawnych poprzez sportową rywalizację. Tego nie potrafię opisać, to trzeba zobaczyć. Z początku obawiałem się, że będzie to film edukacyjny, jak pomagać innym, a okazał się być opowieścią o przyjaźni i pasji, które połączone dają cudowne rezultaty.
Innych dzieł, które oglądałem w kinach, czy teatrach nie zapamiętałem, więc widać nie były znaczące.
Poza tym spotkanie autorskie z książką „Gra o prawdę”, którą popełniliśmy wspólnie z profesorem Krzysztofem Opolskim, spotkania z programem „Apetyt na słowo” w Promie Kultury, w tym spotkanie z satyrą mojego ukochanego Mariana Załuckiego. Cóż za frajda spędzać chwile z najlepszą polszczyzną.
Spotkania z młodzieżą w SGH i oczywiście w Koprze.
Takie, tam małe zajęcia starszego pana.
Sylwestra 2023 spędziliśmy w Buenos Aires w towarzystwie Lukasa i Bernice Ezcura, naszego nauczyciela tanga. Do Argentyny i Chile wybraliśmy się na dwutygodniową wycieczkę razem z Kasią i Heniem Sobierajskimi. Po raz pierwszy dwa tygodnie z kimś, a nie sami. Wyjazd przygotowałem sam i o dziwo wszystko wypaliło.
Argentyna oczarowała nas kolorowymi wąwozami w okolicach Salty, wyprawą w Andy do stóp Aconcagui. Co prawda widzieliśmy najwyższy szczy tego pasma tylko z daleka, ale jednak. Był też pobyt w uroczych termach w Cacheuta nieopodal Mendozy i wreszcie odwiedziliśmy pingwiny i lwy morskie w Puerta Madryn. Natomiast Chile rozczarowało. Valparaiso wcale nie jest kolorowe, a w samym Santiago de Chile niewiele jest do zobaczenia poza widokami ze wzgórza Świętego Krzysztofa.
To co jednak było najbardziej ujmujące to życzliwość ludzi w Argentynie, w przeciwieństwie do Chile.
W sumie wróciliśmy opaleni, wszak styczeń to pełnia lata w Ameryce Południowej, z mnóstwem wrażeń i wzajemnych doznań towarzyskich. Z Sobierajskimi mogę na kraj świata.