Nasz marzec w Łodzi

2018-03-16 / Wspomnienia

Nasz marzec w Łodzi

Ja bardzo przepraszam, ale marzec był nasz, studentów i protestowali wówczas nie tylko Michnik, Szlajfer czy Dojczgewant. Ja też. Więc proszę nie zabierajcie nam marca.

 

Uczelnie łódzkie, ba nawet poszczególne wydziały Uniwersytetu Łódzkiego, były rozrzucone w wielu punktach miasta. Nie mogło być więc mowy o jakimś jednym zorganizowanym strajku. Wiece wybuchały to tu, to tam. Najaktywniejsze był wydział prawa i nasz filologiczny. Usiłowaliśmy też jeździć pod fabryki, aby tłumaczyć robotnikom, przeciwko czemu manifestujemy. Bez najmniejszego skutku. Byliśmy absolutnie sami. Co mogło robotników, starających się wiązać koniec z końcem, obchodzić jakieś przedstawienie „Dziadów” w Warszawie, jakaś cenzura? Dlatego stosunkowo łatwo werbowano ochotników do obstawy studenckich wieców. Przed BUŁ-em (biblioteką uniwersytecką) gdzie strajkowaliśmy też zebrał się szpaler „protestującej klasy robotniczej”. Każdy „członek” dzierżył w dłoni dobrze wypakowaną teczkę z materiałami ułatwiającymi perswazję protestującym studentom. W teczkach były cegły i pałki. Na szczęście do starć nie doszło. Strajk trwał trzy dni, a po tygodniu cały protest zaczął wygasać. Ostatnim akordem była manifestacja na dworcu Łódź Kaliska, kiedy to tłumnie odprowadzaliśmy skazanych na zsyłkę do karnej kompanii w Braniewie głównych przywódców łódzkiego strajku: Andrzeja Makatrewicza (mojego kolegę z klasy, studenta prawa) Jurka Szczęsnego (studenta prawa) Jurka Śladkowskiego (studenta filologii łacińskiej) i… Pozostałych dwóch nazwisk nie mogę sobie przypomnieć. (Brunon Kapala i Józek Śreniowski?)

„Marsz, marsz Polonia, marsz wolny narodzie…” – niosło się po peronach. Niestety, naród pozostał, jaki był.

Dla mnie zabawa w opozycję skończyła się odmową zgody na wyjazd, na kurs językowy do Anglii.

Mimo to ten marcowy tydzień był na swój sposób spektakularny, te pochody, te płomienne przemówienia, szczególnie Zosi Kamińskiej (niezłej już piosenkarki i pięknej dziewczyny), ten lęk rodziców, czy nie zrobią nam krzywdy… Jednak to nie nasze strajki były najważniejsze w 1968 roku. Zdecydowanie bardziej bolesna, niezrozumiała i wręcz odrażająca była cała kampania antyżydowska, która się później rozpętała. Nie bardzo zdawaliśmy sobie sprawę, kto tu piecze, jaką pieczeń. Docierały jakieś przecieki o „puławianach” i „natolińczykach”, dwóch zwalczających się frakcjach na szczytach partyjnych dowodzonych przez Mieczysława Moczara i Romana Zambrowskiego, ale to było daleko. Blisko były ohydne paszkwile Goszczyńskiego w „Głosie Robotniczym”, Włodkowskiego w „Odgłosach” i te nagłe zniknięcia, co jakiś czas kogoś z przyjaciół, ze znajomych. Nagle wyjechali moi przyjaciele z klasy Frenklowie; okazało się, że nie ma też Marka Janowskiego, Julka Fleischera, wyjechał nasz kolega z STS „Pstrąg” Julek Brysz, przyjaciele mego ojca, dziennikarze Kaziu Mozolewski i Irka Fenigsen i tak dalej… i tak dalej…

„Tych miasteczek nie ma, nie
Ale, krawcze, oczy twe
Miał kolega, gdy pociągu zabrzmiał gwizd
Pozostały na peronie
Nasze zaciśnięte dłonie
I ten szept: „Bywaj zdrów, napisz list”

 – to tak w nawiązaniu do piosenki Młynarskiego „Tak jak malował pan Chagall.

Po 50-ciu latach wróciły wspomnienia. W Warszawie rozpocząłem je od spektaklu „Kilka obcych słów po polsku” przygotowanego wspólnie przez Teatr Żydowski i Teatr Polski. Tekst autorstwa Michała Buszewicza opiera się na relacjach starszego pokolenia, dla którego ojczyzną była, lub jest, Polska i młodszego pokolenia, rozsianego po całym świecie. Anna Smolar i Michał Buszewicz tak napisali o przedstawieniu:

„Spotykamy się w pięćdziesiątą rocznicę Marca ’68 i przyglądamy młodszemu pokoleniu. Kim są dzieci emigrantów marcowych? Jak wyglądało ich dzieciństwo, jak kształtowała się ich tożsamość narodowa, kulturowa, religijna? Czy Marzec żyje dalej gdzieś w nas i może dać o sobie znać w kolejnych pokoleniach? Co młode pokolenie wie o tamtych wydarzeniach? Co dostajemy w spadku, jakie wspomnienia, obrazy, klisze? Ile Marca w nas? Jak wygląda wymiana między pokoleniami o diametralnie różnych doświadczeniach? Dlaczego rozmowa z rodzicami o przeszłości jest czymś, na co tak trudno się odważyć?”

Ale ponadto jest to znakomita okazja do refleksji nad stosunkiem ówczesnych emigrantów i ich dzieci do Polski. Ta tęsknota za tym okropnym, kochanym krajem wyłazi, tak wyłazi z każdego słowa od pierwszego po ostatnie.

„Kochana Polsko, biorę to wszystko” – tak kończy się ten, w sumie przejmujący spektakl.

Z okazji pięćdziesiątej rocznicy wydarzeń marcowych jest mnóstwo wystaw, spotkań, debat, manifestacji, jak choćby ta na Dworcu Gdańskim, ale wszystko to zdominowane zostało przez ówczesną antysemicką hucpę i emigrację Polaków, żydowskiego pochodzenia, tych haniebnie prześladowanych i poniżanych i tych, którzy z zaistniałej sytuacji po prostu skorzystali, aby wyrwać się z komunistycznego marazmu. Ta antysemicka kampania byłą ohydna, ale ona została rozpętana później.

Ja bardzo przepraszam, ale marzec był nasz, studentów i protestowali wówczas nie tylko Michnik, Szlajfer czy Dojczgewant. Ja też. Więc proszę nie zabierajcie nam marca.

Antysemityzm w Polsce przybrał na sile dopiero 5 czerwca 1967 roku na skutek wybuchu wojny izraelsko-arabskiej (tzw. wojny sześciodniowej). ZSRR potępił Izrael i zerwał z nim stosunki dyplomatyczne; tak samo postąpiły władze polskie. To dało asumpt do rozpętania antysyjonistycznej i antysemickiej nagonki. 19 czerwca 1967 roku w Pałacu Kultury i Nauki podczas VI Kongresu Związków Zawodowych Władysław Gomułka wygłosił przemówienie, w którym oskarżył Żydów mieszkających w Polsce o działanie na szkodę państwa. I sekretarz określił Żydów mianem „piątej kolumny” Przemówienie I sekretarza KC PZPR nasiliło wystąpienia antysemickie i działalność „Partyzantów”, nieformalnej frakcji PZPR skupionej wokół generała Mieczysława Moczara, zwalczającej inną frakcję w partii, „Puławian”, skupioną wokół Romana Zambrowskiego. Nagonka na Polaków przyznających się do żydowskiego pochodzenia dosięgła wszelkich instytucji i organizacji.

Nie ma, więc emigracji marcowej, a jest emigracja 1968, to tak gwoli prawdzie historycznej, stale dla doraźnych potrzeb zmienianej.

Tak czy inaczej, przyjaciół, którzy wówczas opuścili ojczyznę, żal, bardzo żal.


powrót

Klauzula informacyjna

Szanując prawo do prywatności osób, które powierzyły mi: Krzysztofowi Turowskiemu swoje dane osobowe, w  tym osób korzystających z usług moich kontrahentów i ich pracowników, chcę zadeklarować, że pozyskane dane przetwarzam zgodnie z krajowymi i europejskimi przepisami prawa oraz w warunkach gwarantujących ich bezpieczeństwo.

Aby zapewnić transparentność realizowanych procesów przetwarzania, przedstawiam obowiązujące u mnie zasady ochrony danych osobowych, ustanowione na gruncie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, dalej „RODO”).

Administratorem Pani/Pana danych osobowych, czyli podmiotem decydującym o celach i sposobach przetwarzania danych osobowych, jest Krzysztof Turowski zamieszkały w Warszawie (03 – 963), ul. Bajońska 13 m 1. W celu uzyskania dodatkowych informacji dotyczących zasad i sposobów przetwarzanie danych mogą Państwo skontaktować się ze mną telefonicznie pod numerem + 48 501 572 219.

Przeczytaj dokumenty dotyczące zasad bezpieczeństwa i prywatności


Ustawienia ciasteczek

W związku z korzystaniem ze strony internetowej https://www.krzysztofturowski.pl (dalej: „Strona Internetowa”) uprzejmie informuję, że jako Krzysztof Turowski zamieszkały w Warszawie (03 – 963), ul. Bajońska 13 m. 1, tj. operator i właściciel Strony Internetowej, korzystam z plików typu cookies (ciasteczka). 

Pliki cookies to dane informatyczne przechowywane na urządzeniu korzystającego ze Strony Internetowej. Zapisywane są przy każdorazowym korzystaniu ze Strony Internetowej i umożliwiają późniejszą identyfikację korzystającego przy ponownym połączeniu ze Stroną Internetową z urządzenia, na którym zostały zapisane. Pliki cookies zazwyczaj zawierają nazwę strony internetowej, z której pochodzą, czas przechowywania ich na urządzeniu końcowym, unikalny numer oraz inne niezbędne dane. Przy czym wykorzystywane są pliki stałe (np. służące optymalizacji nawigacji – przechowywane w urządzeniu użytkownika przez czas określony w ich parametrach lub do czasu ich usunięcia przez użytkownika) i sesyjne (np. umożliwiające prawidłowe funkcjonowanie Strony Internetowej poprzez zapamiętanie rozdzielczości wybranej przez użytkownika – przechowywane w urządzeniu użytkownika do czasu zakończenia sesji przeglądarki internetowej).

Pełna treść polityki plików cookies.